Szamotulanie nie gęsi, swoją kuchnie mają…
Niewiele regionów Polski może pochwalić się charakterystycznymi dla określonego miejsca potrawami. To, że w Poznaniu, Szamotułach i Koninie mieszkańcy „na co dzień” zajadają się ślepymi rybami i pyrami z gzikiem jest „oczywistą oczywistością”. To, że 11 listopada - w czasie obchodów Dnia Świętego Marcina - pochłaniają tony przepysznych i nieprzyzwoicie drogich rogali świętomarcińskich też nie jest żadnym zaskoczeniem. Ale tradycja degustacji gęsiny dla wielu mieszkańców innych regionów kraju budzi spore zainteresowanie. Dlaczego akurat gęsina i dlaczego 11 listopada? Zerknijmy zatem do źródeł:
Legenda opisuje Św. Marcina jako wspomożyciela ubogich – podobno obdarował kiedyś żebraka własnym, ciepłym płaszczem. Został duchownym, ale nie chciał przyjąć godności biskupiej. Postanowił schować się przed wysłannikami papieża, ale miejsce jego ukrycia zdradziły hałasujące gęsi. W końcu duchowny przyjął sakrę biskupią, a na pamiątkę tego wydarzenia 11 listopada spożywa się właśnie gęsinę.
I oczywiście żadnego znaczenia nie ma fakt, że właśnie jesienią – jak twierdzą smakosze – gęsina jest najlepsza i najzdrowsza!
Gęsina ma bardzo charakterystyczny smak i naturalny aromat. Artyści kuchennej sceny potrafią ją tak przyrządzić i doprawić, że jest nie tylko drobiem, staje się kulinarnym arcydziełem.
Jak z gęsiną poradzili sobie kucharze z "Maratonu"? Chyba doskonale, bo dwudniowy (11- 12 listopada) świętomarciński festiwal gęsiny zgromadził wielu fanów dobrej, lokalnej kuchni, a magazyny drobiu w „Maratonie” dramatycznie opustoszały…
Dla tych, którzy nie mieli szansy zarezerwować festiwalowego stolika serwujemy ciąg dalszy katuszy. Może kilka zdjęć?