Marek Piekarczyk - na szczęście
Hey – rzecz nie będzie jednak o szczecińsko-warszawskiej kapeli. „Hey” to pokoleniowe zawołanie sprzed lat, które definiowało przynależność do muzycznej subkultury. „Hey” weszło z czasem do poważnych słowników i języka potocznego i dzisiaj znaczy już tylko tyle samo co „Cześć”, „Jak się masz” czy ewentualnie „Dzień dobry”. Po prostu – pierwotne znaczenie zmieniło sens.
Rockandrollowej konwencji i sensu uprawiania sztuki nie zmienił (na szczęście!) gigant polskiej wokalistyki rockowej Marek Piekarczyk. Niezależnie od tego, czy śpiewa z TSA czy z innymi muzykami, czy przypomina heavymetalowe covery macierzystej kapeli czy popularne numery innych artystów, nad sceną zawsze unosi się duch artystycznej rebelii. I jak to w rockowej rodzinie bywa, po koncercie z artystą można porozmawiać.
Przyjmujemy zakłady i stawiamy dolary przeciwko orzechom: Jak przywita się z szamotulanami Marek Piekarczyk?



